Witam was na moim zaksiążkowanym fragmencie internetu!
Dziś przygotowałam dla was chyba najbardziej kontrowersyjną recenzję w historii mojego bloga. Jeśli mimo to jesteście ciekawi co sądzę o "Zanim się pojawiłeś" to zapraszam do zapoznania się z tym co przygotowałam.
Informacje ogólne:
Tytuł: Zanim się pojawiłeś (Me before you)
Autor: Jojo Moyes
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 11 września 2013
Liczba stron: 384
Ekranizacja: TAK
Światowa premiera ekranizacji: 2 czerwca 2016
Opis książki:
Co robisz, jeśli chcesz uszczęśliwić osobę, którą kochasz, ale wiesz, że to złamie twoje serce?
Jest wiele rzeczy, które wie ekscentryczna dwudziestosześcioletnia Lou Clark. Wie, ile kroków dzieli przystanek autobusowy od jej domu. Wie, że lubi pracować w kawiarni Bułka z Masłem, i że chyba nie kocha swojego chłopaka Patricka. Lou nie wie jednak, że za chwilę straci pracę i zostanie opiekunką młodego, bogatego bankiera, którego losy całkowicie zmieniły się na skutek tragicznego zdarzenia sprzed dwóch lat.
Will Traynor wie, że wypadek motocyklowy odebrał mu chęć do życia. Wszystko wydaje mu się teraz błahe i pozbawione kolorów. Wie też, w jaki sposób to przerwać. Nie ma jednak pojęcia, że znajomość z Lou wywróci jego świat do góry nogami i odmieni ich oboje na zawsze.
Opis książki pochodzi z lubimyczytać.pl
Zdjęcie "książki" jest mojego autorstwa
Wybrane cytaty:
* "Niczego nie próbowałaś, nigdzie nie byłaś. Skąd masz choćby blade pojęcie, kim właściwie jesteś?"
* "Czasami Clark, właściwie tylko dla ciebie chce mi się wstawać rano."
Co sądzę ja?
Możliwe, że nawet nie zdajecie sobie sprawy z jakim trudem przychodzi mi wyrażenie swojego zdania o "Zanim się pojawiłeś". Na pewno nie jest to kwestią tego, że tak pokochałam tę książkę i nie potrafię już o niej mówić. Jest zdecydowanie na odwrót...
Bohaterowie: Zacznę od Willa, bo przyznaję, że to on wzbudził we mnie najwięcej emocji. Postaram się jednak pohamować, bo rzucanie co chwila przekleństwami pod jego adresem raczej nie jest pożądane. Tak więc na spokojnie: Nie lubię Willa. Nie lubiłam go od początku i moja nie chęć stopniowo narastała, żeby przy końcu historii sięgnąć zenitu. Przede wszystkim sądzę, że był on swego rodzaju zabiegiem zastosowanym przez panią Moyes. Stworzyła najbardziej chamskiego (i to nie w uroczy sposób), egoistycznego, denerwującego typka, którego nie sposób lubić. Jednocześnie przez brutalne okaleczenie go czuję, że zamknęła mi usta, bo przecież nie wypada źle mówić o niepełnosprawnych. Wybaczcie, ale ja nie potrafię o nim mówić, pisać, myśleć przychylnie. Rozumiem, że przeżył piekło, ale jakim trzeba być człowiekiem, żeby uprzykrzać życie wszystkim wokół. On jeden powinien najlepiej wiedzieć jak to mieć przesrane w życiu, i robić wszystko, żeby innym było lepiej. Tymczasem mam wrażenie, że całe chamstwo, snobizm, które w nim kipiały przez całe życie, nagle uwalnia i zasłania się wózkiem.
Lou to kolejna świetna postać wykreowana przez panią Moyes - a przynajmniej tak twierdzą wszyscy. wszyscy z wyjątkiem mnie. Boże jak ta dziewczyna irytuje! Odnoszę wrażenie, że osiągnęła level Belli ze Zmierzchu (ale spokojnie to jeszcze nie Anastazja z Grey'a). Tą swoją dziecinadą, kolorowymi do porzygu ubrankami oraz kompletną nieporadnością życiową działała mi na nerwy. Za dużo optymizmu, a za mało pomyślunku, sorry, ale mnie to nie przekonuje.
Bohaterowie poboczni, a więc rodzinka Lou oraz Willa czyli narzekania ciąg dalszy. Zacznę od siostry Lou ponieważ to ona pierwsza zalazła mi za skórę. Jej egoizm można spokojnie porównać do Willa. Nie liczyła się ze zdaniem Lou, choć w sumie ciężko się przejmować kimś tak ugodowym i pozbawionym kręgosłupa. Na własną prośbę zepsuła sobie przyszłość i jeszcze perfidnie kazała wszystkim harować na utrzymanie swoje oraz nieślubnego dzieciaka.
O rodzicach Willa nie ma co nawet wspominać - patologia sama w sobie. Bogaczom się w tyłkach po przewracało i oto efekty - dwójka rozpuszczonych i nadętych bachorków - Will i jego siostra.
Jednak ostatecznie to matka Lou doprowadziła mnie do szału i to do tego stopnia, że przewinęłam strony z dialogu matki i Lou aż do momentu podróży na lotnisko.
No dobra chyba już ochłonęłam ;)
Historia: Historia sama w sobie niczym nie odstaje od wielu romansideł. Nie jest to nic, w moim odczuciu, oryginalnego. Dziewczyna zakochuje się w chłopaku. Chłopak cierpi na jakąś chorobę i nie wiadomo czy dożyje kolejnego dnia (i czy chce dożyć w przypadku Willa). Dziewczyna go pielęgnuje, okazuje mu zrozumienie i miłość, jednak to nie wystarcza. I tak wiadomo, że to raczej nie ma kolorowej przyszłości. Akurat jeśli chodzi o zakończenie "Zanim się pojawiłeś" to było przewidywalne.
Emocje: No i tutaj czas na kolejną falę hejtu jaka popłynie pod moim adresem. Nie płakałam, no raz byłam blisko, ale to na początku książki, kiedy spojrzałam, że zostało mi jeszcze ponad 200 stron do końca, a uparłam się, że doczytam. Potem było trochę lepiej, ale ja chyba nie poczułam klimatu tej powieści. Wszystko przysłaniali mi irytujący bohaterowie oraz Lou i jej "cudowne" wymysły. Spodziewałam się wyciskacza łez, tony zużytych chusteczek, albo chociaż dobrego romansidła i co? I nic!
Ekranizacja: Tutaj króciutko, bo jej nie widziałam i bardzo długo się wahałam czy w ogóle zobaczę, Natomiast teraz stwierdzam, że za jakieś parę miesięcy jak będzie w necie to zobaczę, ale na pewno szkoda mi pieniędzy na kino i ten film. Nie wiem czy nawet najlepszy film jest w stanie uratować moje odczucia względem tej historii, ale zobaczymy.
Podsumowując: Nie wypowiem się zbyt elokwentnie, ale: chcecie to czytajcie, nie chcecie, to macie moje uznanie i pełne poparcie. I tą oto recenzją udowadniam, że można nie lubić "Zanim się pojawiłeś" tak samo jak np. Harry'ego, Tolkiena itp.
PS. Od razy mówię, żeby nie było to jest jakaś podlina, czarna rękawicza czy Bóg wie co, ale w moim odczuciu 4/10 więc to nie tragedia ;) Prawdopodobnie kryje się tam w zakończeniu jakiś głębszy przekaz, który po prostu do mnie nie trafia.
Koniecznie dajcie znać czy czytaliście i czy wam się podobała, a może macie w planach po nią sięgnąć? Sekcja komentarzy jest dla was!
Emocje: No i tutaj czas na kolejną falę hejtu jaka popłynie pod moim adresem. Nie płakałam, no raz byłam blisko, ale to na początku książki, kiedy spojrzałam, że zostało mi jeszcze ponad 200 stron do końca, a uparłam się, że doczytam. Potem było trochę lepiej, ale ja chyba nie poczułam klimatu tej powieści. Wszystko przysłaniali mi irytujący bohaterowie oraz Lou i jej "cudowne" wymysły. Spodziewałam się wyciskacza łez, tony zużytych chusteczek, albo chociaż dobrego romansidła i co? I nic!
Ekranizacja: Tutaj króciutko, bo jej nie widziałam i bardzo długo się wahałam czy w ogóle zobaczę, Natomiast teraz stwierdzam, że za jakieś parę miesięcy jak będzie w necie to zobaczę, ale na pewno szkoda mi pieniędzy na kino i ten film. Nie wiem czy nawet najlepszy film jest w stanie uratować moje odczucia względem tej historii, ale zobaczymy.
Podsumowując: Nie wypowiem się zbyt elokwentnie, ale: chcecie to czytajcie, nie chcecie, to macie moje uznanie i pełne poparcie. I tą oto recenzją udowadniam, że można nie lubić "Zanim się pojawiłeś" tak samo jak np. Harry'ego, Tolkiena itp.
PS. Od razy mówię, żeby nie było to jest jakaś podlina, czarna rękawicza czy Bóg wie co, ale w moim odczuciu 4/10 więc to nie tragedia ;) Prawdopodobnie kryje się tam w zakończeniu jakiś głębszy przekaz, który po prostu do mnie nie trafia.
Koniecznie dajcie znać czy czytaliście i czy wam się podobała, a może macie w planach po nią sięgnąć? Sekcja komentarzy jest dla was!
To by było na tyle, trzymajcie się i cześć!
Nie czytałam, ale zamierzam (z czystej ciekawości, bo w końcu 99% ludzi zachwyca się tą książką), jak widać po Twojej recenzji — nie ma czym. Książka jakich wiele, tak wnioskuję po Twojej recenzji. Z masą irytujących bohaterów. Cieszę się, że w końcu przeczytałam negatywną recenzję Zanim się pojawiłeś, bo może to pozwoli ochłonąć niektórym osobom :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dakota z 97books
No ja cię nie powstrzymuję i w sumie to jestem ciekawa czy tylko ja jestem jakimś niedorozwojem, że ta książka do mnie nie trafiła :D
UsuńRównież pozdrawiam ;)
Haha, mnie także się bardzo nie podobało i nie rozumiem sukcesu tej powieści. Chciałam zmienić moją recenzje z emocjonalnej na obiektywną, ale chyba nie warto.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zdecydowanie nie warto! Też się nad tym zastanawiałam, ale nie, to jest moja opinia i nie będę jej cenzurować jeszcze bardziej ;)
UsuńRównież pozdrawiam :D
A ja nie czytałam i nie zamierzam. Nie lubię powieści, o których trąbi na okrągło cały świat. nadmierny rozgłos mnie odstrasza
OdpowiedzUsuńNo ja też nie przepadam czytać powieści, które są aktualnie na topie. Wszyscy jednak tak trąbili o niej więc zaryzykowałam i się sparzyłam. Mam dosyć! :D
UsuńNie czytałam książki, więc nie wiem jakbym ja się czuła podczas jej czytania. Dotąd czytałam same recenzje, które wychwalały książkę pod niebiosa itp, a tu takie zdziwienie. Jednak mam w planach ją przeczytać, żeby chociażby sama się przekonać czy ta powieść mnie poruszy czy nie :) Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńNo cóż moja na pewno nie wychwala, zwłaszcza pod niebiosa. Mam nadzieję, że ci się spodoba i trafi do ciebie to co mnie nie przekonało.
UsuńRównież pozdrawiam :D
Ja jeszcze nie czytałam, ale i tak mnie nie odstraszyłaś.
OdpowiedzUsuńNie miałam w planach nikogo odstraszyć, po prostu wyraziłam swoje zdanie ;)
UsuńMasz bardzo fajny "sposób" recenzowania książek, choć nie podzielam do końca Twojego zdania o tej pozycji to zostaję na dłużej :3 Świetny blog
OdpowiedzUsuńNo wiadomo każdy ma inne zdanie, ale dziękuję za miłe słowa ;)
UsuńPozdrawiam :D
Dobrze cię rozumiem, bo też nie lubię bohaterów - buców, którzy nie wiedzieć czemu mają mnóstwo fanów, chociaż tak naprawdę są zwykłymi dupkami. Książki nie przeczytam, bo raczej nie lubię literatury obyczajowej i kobiecej.
OdpowiedzUsuńJa tez nie przepadam, ale sięgnęłam z czystej ciekawości i się zawiodłam. :/
UsuńNie czytałam, ale oglądałam film, chociaż staram się nie oglądać ekranizacji przed lekturą...
OdpowiedzUsuńCzekam, aż książka zwolni się w bibliotece i na pewno ją przeczytam 😊
Film nie był ewenementem, ale przyjemnie się go obejrzało. Może w moim przypadku nie będzie aż tak źle przy lekturze? 😉
Pozdrawiam!
zaczytana-iadala.blogspot.com
Mam nadzieję, że ci się spodoba i trafi do ciebie to co mnie nie przekonało.
UsuńRównież pozdrawiam :D
Czytałam ją już dawno, jeszcze przed wielkim bum na ekranizację :) Pokochałam od pierwszych stron, a teraz zabieram się za drugą część.
OdpowiedzUsuńJustyna z livingbooksx.blogspot.com
Cieszę się, że ci się podobała :) miłego czytania
UsuńTo już trzecia powieść o chorej osobie w roli głównej. Dwie poprzednie przeczytane przeze mnie, czyli "Tylko Twoimi oczami" oraz "Dziewczyna o kruchym sercu" bardzo mi zapadły w pamięć i poruszyły serce. Ta jednak stanowczo nie była w moim typie, pomimo że ją przeczytałam do końca. Miałam podobne odczucia, jak Ty.
OdpowiedzUsuńHmmm... a myślałam, że będę pierwszą blogerką hejtującą tą powieść ;p
Pozdrawiam,
www.kate-with-books.blogspot.com
Oj nie nie byłaś pierwsza;)
UsuńRównież pozdrawiam
Chyba nie widziałam do tej pory negatywnej recenzji Zanim się pojawiłeś. Ja sama skuszona tymi wszystkimi pozytywnymi, wręcz entuzjastycznymi recenzjami ją zamówiłam, ale teraz trochę zaczęłam się martwić, czy dobrze zrobiłam. Mam jednak nadzieję, że spodoba mi się bardziej niż tobie i wzbudzi we mnie huragan emocji.
OdpowiedzUsuńBooks by Geek Girl
Również mam nadzieję.
UsuńWe mnie wzbudziła prawdziwe tornado emocji,ale to tylko moje jak widać dla większości abskrakcyjne zdanie 😉
No i piona! 👋
OdpowiedzUsuńTwoja recenzja jest pierwszą tak negatywną o tej książce, którą dotychczas przeczytałam. Ja wprawdzie należę do tych osób, których "Zanim się pojawiłeś" zachwyciło, ale mimo to, ciekawie było poznać inny punkt widzenia na tę powieść :)
OdpowiedzUsuńWszyscy mi to piszą, co czyni moją recenzję wyjątkową. Miałam wątpliwości czy ja w ogóle opublikować, ale stwierdziłam, że fajnie będzie pokazać jak bardzo ta książka jest dla mnie beznadziejna.
UsuńBardzo, bardzo dziękuję 😉
OdpowiedzUsuńJa tam lubiłam stroje Lou :P
OdpowiedzUsuń