Dziś jak praktycznie co środę przygotowałam dla was recenzję! Tym razem wreszcie przyszedł czas na "Czerwoną Królową", którą miałam przeczytać już wieki temu, ale wcześniej nie było ku temu sposobności. Mam wrażenie, że już chyba każdy ją czytał i wiem, że opinie o tej serii są różne. Także jeżeli jesteście ciekawi co ja sądzę o "Czerwonej Królowej" to zapraszam do dalszego czytania recenzji :)
Informacje podstawowe:
Autor: Victoria Aveyard
Tytuł: Czerwona Królowa (org. The Red Queen)
Wydawnictwo: Moondrive
Premiera: 18 luty 2015
Liczba stron: 488
Cykl: Czerwona Królowa
Tom: 1
Opis książki (według mnie):
Główna bohaterka Mare żyje w okrutnym świecie zdominowanym przez podziały, gdzie przynależność do grupy: bogatej i szanowanej lub biednej i zaniedbywanej, definiuje kolor krwi. Może być on odpowiednio Srebrny lub Czerwony. Niestety dziewczynie przyszło żyć w tej drugiej, wiecznie pomijanej i dyskryminowanej grupie. Na dodatek Norta toczy wojnę, konflikt nie zażegnany od stuleci, którego żadna ze stron nie jest w stanie zakończyć, i który pochłania miliony niewinnych Czerwonych zmuszanych do walki za sprawę Srebrnych, którzy tak nimi gardzą. Wszyscy (starsi) bracia Mare wyruszyli już na przymusową służbę wojskową, a czeka to również bohaterkę, gdyż nie znalazła ona uczciwej pracy w obowiązkowym terminie. Sprawy jednak się komplikują do wojska ma trafić ktoś inny, bardzo drogi Mare, a ona za sprawą znajomości (których de facto nie ma) trafia na dwór Srebrnych i zostaje wplątana w intrygi dworskie. Jak zakończy się jej historia? Czy zdoła zmienić system i zniszczyć podziały? A kim właściwie jest Czerwona Królowa i dlaczego ma taką władzę?
Co sądzę ja?
Jak już wcześniej wspominałam, zbierałam się do czytania powieści Aveyard dość długo. Zachęciło mnie do tej serii ogrom różnorakich recenzji. Nie wszystkie były pozytywne, zresztą chyba każdy kto jest na bieżąco z Booktube'em wie kto tak strasznie odradzał czytanie "Czerwonej Królowej". To co mi się nie podoba w związku z tą książką to atmosferą jaką wywołuje, tzn. mam wrażenie, że teraz wiele osób hejtuje nawet nie samą książkę, a fakt jej czytania. Niestety to smutne, ale znam wiele osób, którym ta książka się podobała, a się do tego nie przyznają, ponieważ to podobno "wstyd czytać ten gniot". No cóż, nie mnie oceniać ludzi, ale ja po lekturze mam zgoła inne zdanie.
Zacznijmy od bohaterów, bo wiem, że Mare wzbudza dużo kontrowersji. Jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą i nie ma w tym nic zaskakującego. Ja jestem gdzieś po środku, bo nie twierdzą, a żeby ona była najbardziej denerwującą bohaterką literacką (nie jest przecież Rebeką Bloomwood, ani Lou Clark), ale z drugiej strony "szału nie ma". Ani z jej inteligencją, ani z ogólnym ogarnianiem życia, choć może ja nie jestem najlepszą osobą do krytykowania jej zachowania, skoro sama nigdy nie ogarniam co się wokół mnie dzieje. Wydaje mi się, że Mare była tworzona na wzór Katniss Eveerdin, ale pozwólcie, że tego "podobieństwa" nawet nie będę komentować.
Mamy tutaj także trzech dość interesujących chłopaków, tzn. Cal, Maven oraz Kilorn. W sumie to można ich bardzo łatwo zdefiniować. Cal jest starszym bratem Mavena, przyszłym następcą tronu i jest mega przystojny, uroczy, najlepiej walczy, jest też odważny i bezwzględny - choć nie do końca. No ogólnie jest we wszystkim najlepszy i biedny Maven żyje ciągle w jego cieniu.
Maven - zawsze drugi, zawsze ten mniej uroczy, mniej wysportowany. Jest kwintesencją znaczenia słowa: "fajny". Ono zarówno jak Maven brzmi pozytywnie, ale mało co znaczy. Nie ma żadnego natężenia emocjonalnego, bo przecież wszystko może być fajne: nowe buty, komputer, człowiek, pies, kot, cokolwiek.
PODSUMOWUJĄC: Czy naprawdę warto się wstydzić czytania "Czerwonej Królowej"? Absolutnie nie! Ja uważam, że nie jest to zła książka, wybitna również nie, ale na pewno nie jakaś fatalna. Jeśli odstraszyły was te nawiązania do Igrzysk to was uspokoję, tak jest na początku, ale pierwszych około 50 stronach autorka chyba zaczyna rozumieć, że na plecach powieści Suzanne Collins długo nie "ujedzie" i wtedy zaczyna się robić dobrze. Znaczy pierwotny pomysł zostaje, ale bohaterowie dostają własne życie, troszkę osobowości i też wydarzenia podążają troszkę w innym kierunku, choć nadal skupiamy się na obalenia aktualnego rządu. Tego jednak nie podpinam pod kolejne element zerżnięty z Igrzysk, bo jest to oczywisty motyw dla książek z tego gatunku i to jest jak najbardziej w porządku. Także ku końcowi, jeśli macie ochotę się odstresować, albo wypocząć przy przyjemnej i lekkiej lekturze to "Czerwona Królowa" jest dla was. Jeśli jednak wolicie dystopie oryginalne z niepowtarzalnym klimatem to lepiej zapoznajcie się z "Dawcą" autorstwa Louise Lowry.
*BONUS!* Czegoś takiego jeszcze nie było, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Otóż nie wiem czy wiecie, ale dwójkę młodych POLSKICH artystów "Czerwona Królowa" zainspirowała na tyle, aby napisali piosenkę o tym samym tytule, która nawiązuje do tematyki książki. Ja słucham jej namiętnie podczas pisania tej recenzji i wam również na koniec polecam się z nią zapoznać. Posłuchać je możecie poniżej! ;)
Zacznijmy od bohaterów, bo wiem, że Mare wzbudza dużo kontrowersji. Jedni ją uwielbiają, inni nienawidzą i nie ma w tym nic zaskakującego. Ja jestem gdzieś po środku, bo nie twierdzą, a żeby ona była najbardziej denerwującą bohaterką literacką (nie jest przecież Rebeką Bloomwood, ani Lou Clark), ale z drugiej strony "szału nie ma". Ani z jej inteligencją, ani z ogólnym ogarnianiem życia, choć może ja nie jestem najlepszą osobą do krytykowania jej zachowania, skoro sama nigdy nie ogarniam co się wokół mnie dzieje. Wydaje mi się, że Mare była tworzona na wzór Katniss Eveerdin, ale pozwólcie, że tego "podobieństwa" nawet nie będę komentować.
"Stwarzanie nadziei, gdy w rzeczywistości jej nie ma, to okrucieństwo. Fałszywa wiara wywołuje rozczarowanie, ból i wściekłość, przez co niełatwe sprawy stają się jeszcze trudniejsze."
Mamy tutaj także trzech dość interesujących chłopaków, tzn. Cal, Maven oraz Kilorn. W sumie to można ich bardzo łatwo zdefiniować. Cal jest starszym bratem Mavena, przyszłym następcą tronu i jest mega przystojny, uroczy, najlepiej walczy, jest też odważny i bezwzględny - choć nie do końca. No ogólnie jest we wszystkim najlepszy i biedny Maven żyje ciągle w jego cieniu.
Maven - zawsze drugi, zawsze ten mniej uroczy, mniej wysportowany. Jest kwintesencją znaczenia słowa: "fajny". Ono zarówno jak Maven brzmi pozytywnie, ale mało co znaczy. Nie ma żadnego natężenia emocjonalnego, bo przecież wszystko może być fajne: nowe buty, komputer, człowiek, pies, kot, cokolwiek.
"Taka jest nasza natura. Niszczymy. To cecha charakterystyczna rodzaju ludzkiego. Niezależnie od koloru krwi, zawsze upadamy."Z kolei inspiracją dla stworzenia Kilorna był Gale (znowu Igrzyska, ale co ja poradzę), bo tak samo jak tam, tutaj Kilorn jest wiernym przyjacielem głównej bohaterki i chce ją bronić. Szkoda tylko, że w "Czerwonej Królowej" ma osobowość równą dupie wołowej. W sumie tak sobie teraz myślę, że z tą osobowością to wyszedł taki drugi Peeta. Tak naprawdę to jest zdany na łaskę Mare i to ona musi go chronić, po mimo jego dobrych intencji, To co mnie pociesza, to fakt, że pod koniec się zmienia, więc może jest jeszcze dla niego nadzieja.
"Prawdą jest to, co ja nazwę prawdą. Mógłbym podpalić cały ten świat i nazwać pożar deszczem."O świecie przedstawionym w tej książce, a raczej jego hierarchii wspominałam już co nieco przy okazji opisu. Jak dla mnie pomysł z podziałem ludzi według koloru krwi jest bardzo intrygujący i chyba oryginalny - piszę chyba, bo nie jestem pewna, w każdym razie ja nie kojarzę, aby takowy wątek kiedyś się pojawił w czytanych przeze mnie książkach - mogę się jednak mylić, bo po licznych nawiązaniach (mało subtelnych) straciłam troszkę wiarę w autorkę. Zwłaszcza, że pewne elementy, sposoby zastraszania Czerwonych są wręcz chamsko zerżnięte z powieści pani Collins. I ja rozumiem, że w tym momencie ciężko wymyślić już coś oryginalnego, ale no ludzie są jakieś granice! Przeczytałam całe podziękowania i nie było tam wzmianki o inspirowaniu się Igrzyskami, a co ciekawsze autorka aspirowała do Georga R. R. Martina - przyznaję, że kiedy to zobaczyłam, śmiechłam. No także to są zgrzyty, których nie mogę przeboleć i po mimo, że nie mogę autorce zarzucić nic w kwestii samego jej stylu, bo pisać ona potrafi i to w sposób bardzo fajny. Przeczytanie całej tej wcale nie tak krótkiej książki zajęło mi zaledwie dwa dni, co jest moim osobistym rekordem. Zresztą ja się przyznaję, że czytanie "Czerwonej Królowej" sprawiło mi wiele przyjemności. Zwłaszcza, że zakończenie jest zdecydowanie nieprzewidywalne.
"Aby rozpocząć rewolucję, potrzebna jest iskra."
PODSUMOWUJĄC: Czy naprawdę warto się wstydzić czytania "Czerwonej Królowej"? Absolutnie nie! Ja uważam, że nie jest to zła książka, wybitna również nie, ale na pewno nie jakaś fatalna. Jeśli odstraszyły was te nawiązania do Igrzysk to was uspokoję, tak jest na początku, ale pierwszych około 50 stronach autorka chyba zaczyna rozumieć, że na plecach powieści Suzanne Collins długo nie "ujedzie" i wtedy zaczyna się robić dobrze. Znaczy pierwotny pomysł zostaje, ale bohaterowie dostają własne życie, troszkę osobowości i też wydarzenia podążają troszkę w innym kierunku, choć nadal skupiamy się na obalenia aktualnego rządu. Tego jednak nie podpinam pod kolejne element zerżnięty z Igrzysk, bo jest to oczywisty motyw dla książek z tego gatunku i to jest jak najbardziej w porządku. Także ku końcowi, jeśli macie ochotę się odstresować, albo wypocząć przy przyjemnej i lekkiej lekturze to "Czerwona Królowa" jest dla was. Jeśli jednak wolicie dystopie oryginalne z niepowtarzalnym klimatem to lepiej zapoznajcie się z "Dawcą" autorstwa Louise Lowry.
*BONUS!* Czegoś takiego jeszcze nie było, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Otóż nie wiem czy wiecie, ale dwójkę młodych POLSKICH artystów "Czerwona Królowa" zainspirowała na tyle, aby napisali piosenkę o tym samym tytule, która nawiązuje do tematyki książki. Ja słucham jej namiętnie podczas pisania tej recenzji i wam również na koniec polecam się z nią zapoznać. Posłuchać je możecie poniżej! ;)
Koniecznie dajcie znać czy czytaliście i czy wam się podobała, a może macie w planach po nią sięgnąć? Sekcja komentarzy jest dla was!
Ps. Pamiętajcie, że to jest tylko moja opinia i bardzo szanuję waszą. Proszę i was o uszanowanie mojej.
To by było na tyle, trzymajcie się i cześć!
Osobowość równa dupie wołowej zrobiła mi dzień :D A swoją drogą zaintrygowało mnie to, że z postaci inspirowanej Gale'em wyszedł Peeta (którego przy lekturze "Igrzysk" nie mogłam zdzierżyć).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki :D Mnie także Peeta bardzo irytował!
UsuńRównież pozdrawiam :)
Matko, ślicznie pocisnęłaś po Mavenie xd aczkolwiek z tej męskiej trójcy ja najbardziej polubiłam jego (jestem po lekturze 2 tomu, tam Maven robi się całkiem charakterny, aczkolwiek okrutny) i liczę... Nie, nie zdradzę ci na co ;P
OdpowiedzUsuńFaktycznie jest wiele podobnych rozwiązań co w Igrzyskach, chociaż ja tam po prostu przesłałam zwracać na to wszystko uwage tak w przypadku Królowej, jak i innych Książek ;) Za dużo by mnie nerwów i wyrzeczeń kosztowało szukanie oryginalnych i niepowtarzalnych w 100% książek ;)
Wstydzić się czytania jakiejś książki? Serio? Cholera, nie potrafię sobie tego wyobrazić. Przecież to trzeba być skrajnie wstydliwym i niepewnym siebie!
Ja tam Czerwoną królową lubię, pomimo jej oczywistych minusów
Tak jak napisałaś: "dupy nie urywa", ale jest spoko i na pewno wkrótce sięgnę po ostatni tom ;)
Pozdrawiam!
Q.
Otwórz Drzwi do Innego Wymiaru :)
Haha staram się jak mogę :) Okay, tym bardziej zachęciłaś mnie do czytania drugiego tomu.
UsuńBardzo dobrze ujęte, ja także za bardzo staram się o tym nie myśleć, aczkolwiek jako recenzent musiałam wytknąć błędy, nawet jeśli mi one nie bardzo przeszkadzały ;)
Również pozdrawiam!
Mało jest książek, które wstyd czytać, bo tak naprawdę liczy się to czy czytającemu się podobało. Za dużo osób się skupia na tym, że czytać to można tylko ambitne dzieła. Co więcej, często zdarzają się w ogóle nieznane pozycje, które właśnie działami są, ale nieznanymi, więc lądują u większości na półce "nie warto".
OdpowiedzUsuńWracając jednak do cyklu "Czerwona królowa", zamierzam przeczytać od dawna i chociaż nie spodziewam się nie wiadomo czego, to myślę, że zapewni mi dostateczną rozrywkę :)
Bardzo ładnie to ujęłaś, oczywiście zgadzam się w pełni! :D
UsuńMam nadzieję, że Czerwona Królowa przypadnie Ci do gustu :)
Tak wiele słyszę o tej trylogii, że naprawdę niesamowicie mnie ciekawi. A z drugiej przeraża, bo jak coś jest z takim zapałem zachwalane i takie głośne, to zwykle jest niewypałem i później żałuję straconego czasu. Jednak niedługo będę miała okazję zapoznać się z Czerwoną Królową w ramach Klubu Książki. Zobaczymy, czy i moje serce podbije. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Recenzje Koneko
Myślę, że to nie jest reguła. Ja na ogół dobrze weryfikuję książki przed ich lekturą i się tak bardzo nie nacinam :)
UsuńMojego serca nie podbiła ta historia, aczkolwiek była bardzo przyjemna i mam nadzieję, że i tobie dostarczy duży rozrywki :D
Śmiechłam przy dupie wołowej;)
OdpowiedzUsuńMi się "Czerwona królowa" bardzo podobała, ale może to być wina tego, że była to pierwsza dystopia jaką czytałam. "Szklany miecz" był pod względem akcji bardzo dobry, ale brakowało mi w nim "tego czegoś". W obu częściach Mare niemiłosiernie mnie wkurzała, ale trzeci tom to coś zupełnie innego. Nie przeczytałam "Królewskiej klatki" w całości, ale jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona, a Mare jeszcze nie zdążyła mnie zdenerwować:)
Pozdrawiam:D
http://krainamola.blogspot.com/
W takim razie mam jeszcze większą ochotę na zapoznanie się z kolejnymi tomami i pewnie wkrótce po nie sięgnę.
UsuńRównież pozdrawiam!
Mnie ta książka bardzo przypominała Rywalki i Szklany tron :/ Tak poza tym, to jest to całkiem przyjemna książka, ale jednak te podobieństwa trochę psują radość z lektury :/
OdpowiedzUsuńzabookowanyswiatpauli.blogspot.com
Tak zdecydowanie to jest wręcz chamsko zerżnięte z Rywalek i Tronu. Aczkolwiek ja czytałam z wyżej wymienionych tylko jeden tom, więc nawiązania nie raziły mnie tak bardzo ;)
UsuńZupełnie nie rozumiem zamieszania wokół tej książki. Czytałam, bardzo mi się podobało i chętnie sięgnę po kolejne części. Ciekawy pomysł na powieść i całkiem składnie sklecony świat przedstawiony. Wiele zwrotów akcji i niemożliwe zakończenie, które jak zwykle mnie wkurzyło ;)
OdpowiedzUsuńNa pewno w niedługim czasie sięgnę po ten tytuł. Mam nadzieję, że przypadnie mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńKlikam "obserwuj" i zostaję na dłużej, w końcu to miejsce dla książkowych nerdów :)
pozdrawiam,
www.ksiazkowapasja.blogspot.com
Stale obserwuję Cię na Instagramie, więc tutaj też postanowiłam zajrzeć i się zakochałam !!! Czerwona Królowa podobała mi się bardzo, druga część była OK, ale szczerze na trzeciej padłam... obecnie leży niedokończona :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój blog, zostaję obowiązkowo na dłużej i daję obserwację.
Zapraszam:
iskraczyta.blogspot.com