Kobiece spojrzenie na wojenne piekło || Wojna nie ma w sobie nic z kobiety - Swietłana Aleksijewicz - Nerd Książkowy

piątek, 18 stycznia 2019

Kobiece spojrzenie na wojenne piekło || Wojna nie ma w sobie nic z kobiety - Swietłana Aleksijewicz

Witam was na moim zaksiążkowanym fragmencie internetu!
Jako, że ostatnio jestem bardzo wkręcona w literaturę faktu tym razem również zapraszam na recenzję reportażu. Dziś biorę na warsztat książkę białuruskiej pisarki, pt. "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety". Jest to zbiór wypowiedzi kobiet, głównie Rosjanek, które brały udział w wojnie, były telefonistkami, partyzantkami, lotnikami a nawet walczyły na pierwszej linii frontu u boku mężczyzn. Jest to opowieść traktująca o tej sferze wojny, o której się raczej nie mówi, a nawet zapomina.

Informacje podstawowe:
Tytuł: Wojna nie ma w sobie nic z kobiety (org. "У войны не женское лицо")
Autor: Swietłana Aleksijewicz
Wydawnictwo: Czarne
Premiera: 3 listopada 2010
Gatunek: literatura faktu

O czym jest książka?
"Kiedy mówią kobiety, nie ma albo prawie nie ma tego, o czym zwykle czytamy i słuchamy: jak jedni ludzie po bohatersku zabijali innych i zwyciężyli. Albo przegrali. Jaki mieli sprzęt, jakich generałów. Kobiety opowiadają inaczej i o czym innym. 'Kobieca' wojna ma swoje własne barwy, zapachy, własne oświetlenie i przestrzeń uczuć. Własne słowa. Nie ma tam bohaterów i niesamowitych wyczynów, są po prostu ludzie, zajęci swoimi ludzkimi-nieludzkimi sprawami. I cierpią tam nie tylko ludzie, ale także ziemia, ptaki, drzewa. Wszyscy, którzy żyją razem z nami na tym świecie. Cierpią bez słów, a to jest jeszcze straszniejsze…"
fragment książki

"Nie wszystkie umiały podporządkować się dyscyplinie wojskowej, kobieca natura sprzeciwia się takim rygorom. Albo zapomni, co miała zrobić, albo dostała" list z domu i przepłakała całe rano. Raz wlepi człowiek takiej karę, ale innym razem — odwoła, bo żal dziewuchy. Myślałem niekiedy: "Zginę z tymi babami!.

Co sądzę ja?
Odkąd zapragnęłam zagłębić się w literaturę faktu, wiedziałam, że muszę poszukać książek od wydawnictwa Czarnego, bo one wydały mi się jakąś gwarancją jakości reportaży. Czy było tak w przypadku tej książki? Tego dowiecie się z mojej recenzji. 

Praktycznie od zawsze interesowałam się historią, zdecydowanie za sprawą mojego taty. I ten okres II wojny światowej szczególnie sobie upodobałam. A ponadto jestem kobietą i kocham silne, odważne kobiety. Kiedy więc zobaczyłam tę książkę poczułam, że jest stworzona dla mnie, bo łączy w sobie te dwa na pozór totalnie rozbieżne tematy. Bo jak tu połączyć kobiecość i wojnę? Jak opowiedzieć historię kobiet w momencie gdy wojna uznawana jest za rzecz męską, wręcz kwintesencję męskości dawnych lat. Autorce się to udało i efekty jej pracy okazały się niezwykłe.

Aleksijewicz dała głos tym, które przez wiele lat z różnych powodów go nie miały. Tłamszone przez mężczyzn, skrzywdzone lub po prostu dotychczas niewysłuchane, wreszcie miały okazję opowiedzieć o tym jakie piętno odcisnęła na nich wojna, a także to co było później, bo jak same niejednokrotnie mówiły, męska wojna zakończyła się na froncie oni wracali, zakochiwali się i zakładali rodziny. A kobiety musiały od nowa nauczyć się kobiecości, życia w społeczeństwie i do tego znosić ciągle coraz to nowych i okrutniejszych wyzwisk. 
"Krzyknięto do nas: "Zwycięstwo!" (...) Pamiętam swoje pierwsze uczucie - radość. I od razu, w tej samej chwili - strach! Panika! Panika! Jak tu dalej żyć? (...) Przedtem bałyśmy się śmierci, a teraz życia - to było jednakowo straszne."

Te które powinny być szanowane i noszone na rękach za zasługi dla kraju, często wracały bez medali, z poważnymi uszczerbkami (najgorzej, że psychicznymi) i w tym stanie dowiadywały się o sobie okropnych rzeczy, jakie to one nie były i czego to one nie robiły na froncie.
"My, frontowe dziewczyny, dostałyśmy nieźle w kość. I po wojnie nam się dostało, po wojnie stoczyłyśmy jeszcze jedną wojnę. Też straszliwą. Jakoś mężczyźni nas zostawili. Nie obronili. na froncie było inaczej. Czołgam się, leci odłamek albo kula. Chłopcy pilnują... "Siostro, padnij!" - krzyknie któryś i sam na mnie pada, zasłania ciałem. I kula już go... Nie żyje albo ranny. trzy razy tak mnie uratowali."

Wypowiedzi tych kobiet były momentami naprawdę ciężkie do czytania, takie intymne. Mówiły o tym co je bolało, co dawało im radość, a o czym dotychczas nie mogły mówić. Bardzo poruszył mnie rozdział poświęcony miłości, kiedy to opowiadały o swoich ukochanych i często te piękne wspomnienia o młodej, pięknej dziewczynie i przystojnym chłopaku zamieniały się w gorzkie opowieści o stracie i bólu. Były to wypowiedzi, których nie zapomnę i przy, których wylałam morze łez, a nawet teraz myśląc o tych kobietach znowu mam wilgotne oczy.
"Myślę, że gdybym się nie zakochała na wojnie, tobym jej nie przeżyła. Miłość była ocaleniem. Mnie ocaliła..."

Nie jest to, więc najłatwiejszy reportaż dla osób, które nie są pozbawione empatii. Ale zdecydowanie, jeśli interesuje was tematyka wojenna poruszona w niecodzienny sposób i z innej perspektywy to "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" byłaby idealnym wyborem. Jest to kawał dobrej literatury faktu i zdecydowanie chcę sięgnąć po inne reportaże tej autorki oraz po prostu po coraz to więcej reportaży. Jeżeli czytaliście tę książkę to podzielcie się swoimi odczuciami w komentarzach, a jeśli macie ją dopiero w planach to też zostawcie po sobie ślad ;)

To by było na tyle, trzymajcie się i cześć!

4 komentarze:

  1. Książka wydaje się ciekawa, ale zdecydowanie jest ona dla mnie - nie lubię tematów wojennych. Ciekawa recenzja!
    Pozdrawiam, Weronika S.
    pasjeweroniki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i polecam zaobserwować mojego bloga, gdyż publikuję tutaj recenzje książek z różnych gatunków i może następnym razem będę polecać coś w Twoim guście ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawa recenzja. Lubię gdy autorzy postów o książkach umieszczają cytaty - duży plus za to. Mimo, że nie przepadam za tematami wojennymi to mimo wszystko warto przeczytać, żeby wiedzieć coś o historii.

    Dałam obserwacje i zapraszam do mnie ;)
    https://livetourevel.blogspot.com/2019/01/morski-makijaz-inglot.html?m=0#comment-form

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za docenienie i również zgadzam się ze stwierdzeniem, że po takie książki po prostu warto sięgać.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń