Witam
was na moim zaksiążkowanym fragmencie Internetu!
Dziś, jak co środę spotykamy się na blogu, aby wziąć pod lupę
książkę, w wypadku tej recenzji jest to „Życie na podglądzie” autorstwa Lena
Vlahosa. Zdradzę wam tylko tyle, że jest to powieść pod każdym względem
zaskakująca. Do tego okładka intryguje, prawda? A po przeczytaniu recenzji
daje wiele do myślenia idealnie zgrywa się z treścią.
Więcej oczywiście dowiecie się z dalszej części mojej recenzji. Miłego czytania :)
Więcej oczywiście dowiecie się z dalszej części mojej recenzji. Miłego czytania :)
Informacje podstawowe:
Autor: Len Vlahos
Tytuł: Życie na podglądzie („Life in a fishbowl”)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 344
Tytuł: Życie na podglądzie („Life in a fishbowl”)
Wydawnictwo: Media Rodzina
Rok wydania: 2017
Liczba stron: 344
Opis książki (według
mnie):
Nowotwór – taki wyrok otrzymuje
Jared: mąż, ojciec, przyjaciel…
Nawet w obliczu choroby mężczyzna zachowuje się jak prawdziwa
głowa rodziny i za punkt honoru stawia sobie zabezpieczenie sytuacji
materialnej żony i córek. Jako, że jego ubezpieczenie nie jest zbyt wysokie,
Jared decyduje się najbardziej szalony pomysł, jaki przyszedł mu do głowy –
wystawia swoje życie w ramach aukcji na Ebayu. Oczywiście nie uprzedzając o
swoich zamiarach rodziny. I tak oto zaczyna się przygoda rodziny w świecie okrutnej
i zakłamanej telewizji, gdyż jednym z licytujących jest Ethan – producent reality
show z Jaredem w roli głównej.
Jak rodzina poradzi sobie z obecnością kamer? Co jeśli to one
zawładną ich dalszym życiem? I przede wszystkim, jak zakończy się historia
Jareda? Pozwoli na nakręcenie swojej śmierci, czy zdecyduje się odejść w
spokoju? O ile to w ogóle możliwe.
Co sądzę ja?
Kiedy wydawnictwo zaproponowało mi zrecenzowanie tej książki
nie sądziłam, że spodoba mi się tak bardzo. Myślałam, że przez swoją tematykę
będzie to lektura przytłaczająca i niezbyt odpowiednia na wakacyjny
relaks. Nie mogłam się bardziej pomylić! Serio nawet, jeśli z opisu wydaje się,
że to nie książka dla was (tak jak ja myślałam z początku), polecam jednak
czytać dalej moją recenzję, a nóż się przekonacie do tej pozycji.
Zaczynając od początku, czyli od bohaterów książki. Jared, od
którego zaczyna się cała historia to typowa głowa rodziny, mężczyzna z krwi i
kości, który za wszelką cenę stara się bronić i dbać o swoją rodzinę. Kocha
swoją żonę całym sercem, a córki są dla niego najważniejsze na świecie. Niestety
wszystko burzy ich codzienną, rodzinną sielankę w momencie, gdy u Jareda
lekarze stwierdzają Glejaka wielopostaciowego IV stopnia i od tamtego momentu (potocznie
zwany) Glej przejmuje władzę nad tą rodziną.
Jackie, czyli starsza siostra jest typową córeczką tatusia. Poza tym, bardzo
przypomina mnie w swoim zachowaniu. Jest typem samotnika i raczej stroni od
kontaktów z rówieśnikami.
Totalnym przeciwieństwem okazuje się być młodsza córka, Megan. Ma lat trzynaście i jest bardzo irytującym dzieckiem. Przynajmniej w moim odczuciu. Może to kwestia, że ja po prostu nie przepadam za dziećmi, aczkolwiek jestem w stanie wybaczyć jej zachowanie ze względu na młody wiek, a także trudną sytuację.
Totalnym przeciwieństwem okazuje się być młodsza córka, Megan. Ma lat trzynaście i jest bardzo irytującym dzieckiem. Przynajmniej w moim odczuciu. Może to kwestia, że ja po prostu nie przepadam za dziećmi, aczkolwiek jestem w stanie wybaczyć jej zachowanie ze względu na młody wiek, a także trudną sytuację.
Deirde, czyli matka zostaje postawiona pod ścianą i to ona musi przejąć
obowiązki męża, jednocześnie zmagając się z chorobą ukochanego. Mimo to stara
się zadbać o córki i przywrócić ich życie do względnej normalności.
Poza tym mamy także okazję śledzić losy innych pobocznych
bohaterów, którzy, odgrywają ważną rolę w całej historii i są naprawdę dobrze
wykreowani. Każdy ma swoją osobowość i motywację napędzającą go do działania.
Co do samej historii była bardzo zaskakująca. Nawet nie
spodziewałam się, że aż tak. Spodobał mi się wątek ukazania przekłamanej
telewizji oraz stosunek, jaki ma do reality show rodzina. Każdy z nich ma inne
podejście, jak nie trudno się domyślić mi najbardziej spodobały się reakcje
Jackie i jej działania sabotażowe. Zdecydowanie trafiły w mój gust, aczkolwiek
ciekawie było spojrzeć na jeden program z wielu perspektyw. Nie tylko
domowników, którym coraz bardziej doskwierał brak prywatności, ale także
niezwykle zajmujących postaci pobocznych. Uwielbiam Hazel za jej osobowość,
chęć niesienia pomocy niezależnie od konsekwencji, a także umiejętność
logicznego myślenia. Jest też Max, internetowy przyjaciel Jackie, Rosjanin z
wymiany na Facebooku. To on jest siłą napędową dziewczyn i przyczynia się do…
no właśnie, tego, co zawdzięczam Maxowi w tej historii, wam nie zdradzę.
Zapewnię jedynie, że jest to kolejna cudownie wykreowana postać, z którą warto się
zapoznać. Odniosłam wrażenie, że autor ma talent do tworzenia nastolatków, których
nie da się nie polubić. Chętnie przeczytam więcej jego powieści dla młodzieży i
to z dużą przyjemnością.
W książce jest oczywiście wielu innych bohaterów, uczestników
aukcji, każdy z nich ma swój motyw, żeby przystąpić do aukcji o życie Jareda. Jest
to w pełni uzasadnione dzięki fragmentom pisanym z ich perspektywy.
To, co mnie bardzo zaskoczyło w tej powieści, to fragmenty
pisane z perspektywy nowotworu, tudzież nazywanego Glejem. Niektóre opisy były wzruszające,
tak jak wtedy, gdy Glej pożerał wspomnienia, Jareda, ale były także chwile
zabawne oraz bardzo smutne. Żadna z tych emocji nie była dominująca, a autor
wyważył idealnie nakład emocjonalny powieści, aby nie była ona zbyt
przytłaczająca.
PODSUMOWUJĄC: Jest to niewątpliwie jedna z lepszych książek,
jakie przeczytałam w tym półroczu. Ma jasny, oczywisty, ale także bardzo ważny przekaz. Porusza
temat choroby w sposób realistyczny, daje pole do przemyśleń, ale nie
odbiera przyjemności z czytania. Ja się nie popłakałam, ale tym się akurat nie
sugerujcie, ponieważ ja naprawdę rzadko płaczę nad książkami. Uważam, że jest
to książka warta przeczytania, a przynajmniej ja nie żałuję tej lektury, bo
bawiłam się świetnie. Czytało mi się ją bardzo szybko i wbrew pozorom lekko, co
było największym zaskoczeniem. Sam autor był dość dużą zagadką, ale ostatecznie
wyszło to na plus całej powieści.
Z tego miejsca jeszcze raz bardzo polecam wam powieść „Życie
na podglądzie” autorstwa Lena Vlahosa, a ja dziękuję wydawnictwu Media Rodzina
za możliwość przeczytania i zrecenzowania dla was tej książki.
Koniecznie dajcie znać czy czytaliście i czy wam się podobała, a może macie w planach po nią sięgnąć? Sekcja komentarzy jest dla was!
Ps. Pamiętajcie, że to jest tylko moja opinia i bardzo szanuję waszą. Proszę was, także o uszanowanie mojej.
To by
było na tyle, trzymajcie się i cześć!
Świetna recenzja ;) A sama książka wydaje się być bardzo ciekawa. Cieszę się, że już niedługo będę miała szansę ją przeczytać ^^
OdpowiedzUsuńZabookowany świat Pauli
Dzięki <3 Mam nadzieję, że Tobie również się spodoba :)
UsuńNiestety jak na razie unikam takich książek.
OdpowiedzUsuńJejku jak choroba może namieszać w życiu i przewrócić je o 180 stopni,a człowiek zrobić rzeczy, których dobrze nawet nie przemyślał. Super recenzja *-* Bardzo mnie zaciekawiła twoja recenzja i z miłą chęcią sięgnę po tą pozycję :D
OdpowiedzUsuńDzięki <3 Jeszcze raz bardzo polecam :)
UsuńJeszcze nie czytałam, ale bardzo bym chciała ją poznać. Tylko kiedy? Im więcej czytam, tym częściej uświadamiam sobie, ile tytułów mi umyka. I niestety wciąż tak będzie :)
OdpowiedzUsuńbrzmi ciekawie, może sięgnę po tę pozycję tego lata :)
OdpowiedzUsuńNajpierw pomyślałam: "Nie, to lektura nie dla mnie", ale chwilę później zobaczyłam, że miałaś podobne wątpliwości i jednak spodobała Ci się ta książka. Zapowiada się ciekawie, zwłaszcza, że odniosłam wrażenie, iż autor unika przytłaczających dyskusji na tematy egzystencjalne i po prostu pozwala bohaterom działać i pchać akcję do przodu. Fajna recenzja, pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie przypuszczałam, że książka okaże się tak ciekawa, chętnie się za nią rozejrzę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Nowotwór to dla mnie temat bardzo ważny, więc myślę, że sięgnę po tę pozycję, skoro twierdzisz, że nie jest przytłaczająca :)
OdpowiedzUsuńjestem zaciekawiona, chociaż ze względów osobistych unikam tematu nowotworów, to książka wydaje się więcej mówić o naszym dziwacznym społeczeństwie i kierunku w jakim zmierzamy....po takiej recenzji mam ochotę przeczytać!
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje sie bardzo ciekawa,mam ochotę przeczytać ♥ pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńTemat aktualny w sobie fascynacji kultura obrazkowa i powszechnym ekshibinicjonizmem w mediach.
OdpowiedzUsuńTaki niewinny tytuł, a tu proszę... Choć nie przepadam za podobną tematyką, tak mam ochotę sięgnąć po tę książkę.
OdpowiedzUsuńNie planowałam jej czytać, ale chyba plany się zmienią :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To Read Or Not To Read
Świetny temat na film, aż chętnie zapiszę sobie tytuł książki.
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie. Z chęcią sięgnę po tę książkę, bo czegoś takiego jeszcze nie czytałam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i ściskam :*
M.
martynapiorowieczne.blogspot.com